W październiku 1961 r. gdy w Algierii wciąż trwała wojna o niepodległość (Francuzi kolonizowali Algierię przez 132 lata), w Paryżu odbyła się pokojowa manifestacja 30 tysięcy Algierczyków.
Tysiące Algierczyków wyszło na ulice Paryża, by zaprotestować przeciwko godzinie policyjnej ponieważ od dwóch tygodni nie wolno było po niej opuszczać im domów. Algierczycу zazwyczaj izolowani w najbiedniejszych dzielnicach Paryża, tym razem postanowili wyjść na ulice. Demonstranci zachowywali się spokojnie, gdy policja zaatakowała ich z niebywałą brutalnością.
Rozkaz do krwawego stłumienia manifestacji wydał Maurice Papon, ten sam który przed laty deportował do Auschwitz 1700 Żydów.
Francuska policja aresztowała ok. 12 tysięcy osób, część od razu deportowano do Algierii. 200 osób zostało przez policję zamordowanych (do oficjalnej wiadomości podano wówczas, że 3). Niektóre z szacunków sugerują, że mogło być ich nawet 300. Pomimo starań krewnych ofiar dokładna liczba nie jest znana, ponieważ część archiwów pozostaje zamknięta.
Jedni zastrzeleni zostali na ulicy. Inni zginęli od uderzeń kolbą pistoletów. Jeszcze innych wrzucano żywcem do Sekwany by upozorować utonięcia lub wewnętrzne porachunki między Algierczykami. Kolejnych zamordowano na podwórzu prefektury policji. Jeszcze innych zatłuczono w momencie przewożenia na stadion. Na stadionie stłoczono w spartańskich warunkach 14 tys. zatrzymanych. Stłoczeni tam przez kilka dni w przerażających warunkach byli mocno bici przez policjantów, wyzywani od „brudnych kozłów" i „szczurów".
Zamordowanych pochowano w anonimowych grobach, a tożsamość wielu nie została ustalona do dziś dnia. Najmłodszą ofiarą policji była 15 letnia Fatima Beda. Jej ciało znaleziono w kanale. Ujawnione w 1999 roku dokumenty wskazywały na to, że część ofiar miała roztrzaskane głowy a część była zastrzelona.
Ówczesny minister spraw wewnętrznych w sprawozdaniu przed senatem kłamał. Polityków i dziennikarzy obejmowała zmowa milczenia, która trwała ponad 30 lat. Książki i artykuły prasowe o masakrze były konfiskowane. Nastąpiło wyparcie tamtych zdarzeń z francuskiej świadomości. To jedna z wielu zbrodni której dopuścili się Francuzi na Algierczykach, która wyszła na światło dzienne dopiero kilkadziesiąt lat po wydarzeniach.
Do dziś nikt nie odpowiedział za te zbrodnię, ani policjanci ani ich zwierzchnik.
Kolejne pokolenia algierskich migrantów mówią jednak, że po tylu latach milczenia i kłamstw nadszedł czas na prawdę. Uczęszczali do szkół francuskich, głosują i mają francuskie obywatelstwo, ale czują, że przesądy i pogardliwe spojrzenia, których są ofiarami mają związek z czasami kolonizacji i wojny w Algierii.
Jeśli chodzi o masakrę w Paryżu, Francja właściwie nic nie zrobiła. W 2012 roku François Hollande przyznał jedynie, że do niej doszło i był pierwszym francuskim prezydentem, który to w ogóle zrobił. Z kolei w 2019 roku na brzegu Sekwany odsłonięto pamiątkową tablicę poświęconą ofiarom masakry. W 2021 roku Lallement był pierwszym prefektem francuskiej policji, który złożył wieniec ku pamięci zmarłych. Żaden jego poprzednik w ciągu 60 lat nie zdobył się na taki gest. Dzień przed tym wydarzeniem prezydent Emmanuel Macron oświadczył, że „zbrodnie popełnione tej nocy pod zwierzchnictwem Maurice'a Papona są niewybaczalne dla Republiki".
Ludzie zbierają się co roku na moście Saint-Michel aby upamiętnić te straszne wydarzenia. Postawiona została także tablica upamiętniająca.
Podczas ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich 2024 delegacja algierska, która płynęła na łodzi wrzuciła róże do Sekwany- właśnie tam obok mostu gdzie zostali utopieni pokojowo demonstrujący Algierczycy. ,,Ten gest jest hołdem złożonym męczennikom z 17 października 1961 г. Niech żyje Algieria" powiedział jeden z członków delegacji tuż przed symbolicznym wrzuceniem kwiatów do Sekwany.
Komentarze
Prześlij komentarz